Jakimkolwiek nie jest dramatem każda śmierć, niektóre zgony bardziej od innych uświadamiają nam przemijanie. I skłaniają do refleksji.

 
 

 Tak. Gdy spojrzę w lustro czy swój pesel, dojmująca świadomość syndromu SKS robi swoje. Przemijalność i fine de cicle łażą po stawach. No i co z tego?

Róbmy swoje.

Niezmiennie i bez oglądania się na byle tendencyjki.

Tak aby po zasłużyć na honorowe przyjęcie wśród godnych tego.

A kto wie, może po tamtej stronie Śmierć będzie miała twarz Kory.